wtorek, 31 stycznia 2012

Kobieta pracująca

- "Mamo a dlaczego inne dzieci wychodzą wcześniej z przedszkola, a ja nie? A wiem! Inne mamy mają w domu jeszcze inne małe dzieci i nie chodzą do pracy. A my mamy tylko Maxa."
- "Haniu ja muszę pracować i zarabiać pieniążki, żeby móc kupić jedzenie, ubrania i wszystkie inne potrzebne rzeczy. A niektóre mamy nie pracują, nie tylko dlatego, że mają małe dzieci, niektóre nie pracują, bo nie mają pracy, a inne po prostu tak ustaliły ze swoimi mężami, że nie będą pracować. Tylko gdybym nie pracowała to siedziałabym w domu i ..."
-"I byłabyś po prostu Kochaną Mamą, a tak to jesteś Kochana Mamą, która chodzi do pracy! Ale wiesz co? Ja NIGDY nie będę pracować! Wolę siedzieć w domu!" 

wtorek, 24 stycznia 2012

Być jak Hermann Maier

Ostatnie kilka dni - korzystając z faktu, że w końcu zawitała zima:) - spędziłam w przepięknej Krynicy stawiając pierwsze kroki na nartach!
Tym razem na wakacje pojechałam tylko z Tatą - mama nie bardzo mogła "wyrwać" się z pracy, a poza tym jest przecież Max, który wymaga nieustannej opieki.
W sumie miałam aż cztery indywidualne lekcje nauki na nartach. Początek był ciężki - również dla Taty:), wszak ktoś mi musiał założyć buty, zanieść narty itp - ale z dnia na dzień nabierałam coraz większej wprawy i pewności, by w końcu ostatniego dnia bez problemu zjechać praktycznie sama ze stoku!
Również jazda na orczyku nie była wcale skomplikowana, tylko raz się wywaliłam, bo pan trochę za szybko go puścił.
Podsumowując może nie jeżdżę - JESZCZE - tak dobrze, jak zawodowi alpejczycy, ale rodzice i tak są ze mnie dumni, bo za bardzo nie marudziłam, nie płakałam i nie rzucałam nartami.
Jak to powiedział mój instruktor - pan Rafał - jestem trochę rozkojarzona i myślę o niebieskich migdałach zamiast skupiać się na jeździe i trochę sie lenię, ale mam wszystkie niezbędne predyspozycje, żeby zostać nawet zawodową narciarką, bo ... rewelacyjnie ustawiam nogi, szczególnie kolana podczas jazdy, co podobno bardzo rzadko się zdarza, szczególnie u takich małych dzieci.
Ale nie ma o czym gadać, bo nie tylko przez moje wrodzone lenistwo nie zostane jednak drugim Herminatorem.

A po natrach jeździliśmy na sankach, rzucaliśmy się śnieżkami, chodziliśmy na basen... Same atrakcje! Szkoda, że te kilka dni tak szybko minęło... Tegorocznego sezonu narciarskiego jednak jeszcze nie kończę, bo mam nadzieję jeszcze tej zimy poszusować na stoku!