czwartek, 31 lipca 2008

UFF jak gorąco ...

od kilku dni w naszym uroczym kraju panuje iście tropikalna pogoda. Gorąco i duszno. Nie ma co ukrywać nie jestem zwolennikiem takiej aury, chociaż szczerze powiedziawszy nie jest aż tak źle. Nie lubię tylko jak mi słonko świeci prosto w oczy i nie można chodzić na bosaka, bo beton jest tak gorący, że aż parzy w stópki. Piję dużo wody i śpię dłużej w dzień, mało tego już nie wstaje z kurami tylko budzę się po 7. Mama jest z tego powodu baaardzo zadowolona:) a mi to tam wszystko jedno: i tak nie znam się jeszcze na zegarku:)

sobota, 26 lipca 2008

Najlepszego !!!

Hanka z okazji Twoich imienin życzymy Ci duuużo zdrowia, szczęścia i żeby Twój szelmowski uśmieszek zawsze gościł na Twej pięknej mordce:)
No i mamy jedną malutką prośbę: zlituj się Waćpani i przestań wstawać skoro świt!!!

Buziaczki



Mama & Tata

piątek, 25 lipca 2008

Biały kieł

a dokładnie dwa! Właśnie światło dzienne ujrzały moje dwie górne trójki. Jeżeli wierzyć fachowym źródłom to teraz będzie mi łatwiej chwytać, przytrzymywać i rozrywać jedzonko:). Niektóre zwierzątka - wiem coś o tym, dzisiaj po raz enty byłam w ZOO, a w domu non stop studiuje literaturę fachową i oglądam, zamiast "Jaka to melodia", bo w wakacje mają urlop, bajkę pt. Opowieści mamy Mirabelle", - używają kłów do obrony. A ja sądzę, że mi będą one służyły raczej do ataku! A ciekawe do czego używa ich Ba (czytaj: pies)? Muszę koniecznie spytać mamy Mirabelle.

Bo wszystkie Krzyśki to fajne chłopaki:)

Wystarczy spojrzeć w kalendarz i od razu wiadomo: imieniny Krzysztofa i Jakuba! A ja mam przecież komu składać życzenia:
- Tacie, który oprócz imienin obchodzi dzisiaj 32 okrągłą:) rocznicę urodzin,



- Dziadkowi Krzyśkowi
- Wujkowi Kubie

- i całej masie innych Krzyśków i Kubusiów, których znam!
Korzystając z okazji awansem składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe wszystkim znajomym Aniom z okazji ich jutrzejszego Święta. Wszystkiego Najlepszego!!!

czwartek, 24 lipca 2008

Gryzoń

Gryzonie (za wikipedią) (Rodentia) – najliczniejszy rząd ssaków, obejmujący ok. 1 850 gatunków. Cechą charakterystyczną wszystkich gryzoni jest obecność stale rosnących siekaczy - dwóch (jedna para) w górnej i dwóch w dolnej szczęce oraz brak kłów. Stały wzrost siekaczy sprawia, ze gryzonie muszą nieustannie je ścierać.

Mama się zastanawia czy na pewno należę do rzędu naczelnych, bo jednak czytając opis powyżej mam dużo z gryzonia. Gryzę namiętnie wszystko co znajdę w zasięgu mojego wzroku - zabawki, książki, mamę w łopatkę podczas obierania ziemniaków i tatę gdy zmęczony wróci z pracy i rozłoży się na dywanie, w największego palca u nogi.
Bardzo lubię bawić sie w podgryzanie, ale rodzice nie są z tego powodu zadowoleni:( niestety ...
A swoją drogą to by było ciekawe: myszka z HLHS-em:)

sobota, 19 lipca 2008

Polaków rozmowy

Często bawię się z mamą w zgadywanie. Najpierw mama się mnie pyta np. gdzie mam nosek, a ja wtedy pokazuję. Umiem już, poza noskiem, wskazać: ucho, głowę, serduszko, nóżki, brzuszek i tyłeczek:)
Do tej, już nie nowej, zabawy dołączyła kolejna. Mama się pyta, wskazując na siebie, kto to jest? a ja odpowiadam: "mama". I tak dalej: tata, Niania czyli ja:), jaja ...
A na koniec najnowsza zabawa. Mama się dopytuje: "Haniu jak kotek pije mleczko?" Wtedy ja rozdziawiam swój pyszczek i mlaskam mrucząc pod nosem. Jako druga jest zwykle rybka. Łatwizna, pokazuję to samo co u kotka tylko nie mruczę, bo przecież dzieci i ryby głosu nie mają:) Piesek oczywiście w moim wykonaniu mówi: "ba", ba jak mogłoby być inaczej:) A każda owieczka, wszyscy doskonale pewnie wiecie, mówi po prostu: ... "maaaa"! Jeżdżąc moim samochodem powarkuję: "brrruuuummmmmm", a kiedy mama zmienia mi pieluszkę mówię: "feeeeeee". Ostatnio nauczyłam się naśladować pszczółkę i mówię: "bzzzzzzzzz". Tą jakże przydatną umiejętność zaprezentowałam wczoraj mamie podczas kolacji mając akurat pełne usta kaszki. A mama miała potem kropki na buzi jak jakaś biedronka:) Słowo, którego najczęściej używam to oczywiście: "mniam, mniam" wypowiadane podczas gramolenia się na krzesełko do karmienia:)

czwartek, 17 lipca 2008

Jesteśmy jagódki, czarne jagódki:)

Bardzo lubię jeść przeróżne owoce, a ostatnim hitem są jagody. Najbardziej lubię je w postaci dżemu na kanapce: najpierw zlizuje dżem z serkiem lub masłem, a dopiero potem jem chlebek. Efekt poniżej:)



A potem wielkie mycie!

poniedziałek, 14 lipca 2008

Po wizycie pediatry

Dzisiaj odwiedził nas w domu mój pediatra. Niby nic niepokojącego się nie dzieje, ale od jakiegoś czasu mam brzydkie zmiany na skórze, szczególnie na lewej rączce. Byliśmy już u dermatologa, który orzekł, że są to bardzo łagodne objawy atopowego zapalenia skóry. Przepisał maści, kazał smarować i obserwować po jakich posiłkach się one nasilają, bo na testy skórne jestem za mała, a testy z krwi są niewiarygodne. Ha łatwo powiedzieć. Na pewno nie będę już kosztować ogórków małosolnych, bo robiłam się po nich czerwona na buzi, a nic innego nie zauważyliśmy. Rodzice postanowili się więc poradzić naszego pediatry.
Pan doktor przyszedł, a ja zaczęłam płakać, a jak się trochę uspokoiłam to chowałam się za tatusia. Mamy akurat niestety nie było, ale zostawiła tacie ściągę:) Pan doktor powiedział, że bardzo ładnie wyglądam, nie widać u mnie żadnej sinicy (!!!!!) i super chodzę:) Przybywam na wadze i rosnę jak pod linijkę. A co do tych zmian skórnych to orzekł, że leczenie nie może być bardziej dotkliwe niż objawy - ja tego w ogóle nie drapię, wcale mi to nie przeszkadza - i mamy dalej smarować. W razie nasilenia objawów mamy smarować specjalną maścią, na którą dostałam receptę.
Pan doktor był baaardzo zaskoczony, że mam już tyle zębów i powiedział, że w swojej praktyce nie przypomina sobie dziecka, które w tym wieku miało by ich taką ilość. Mam je myć, myć i jeszcze raz myć!
I poradziliśmy się też w kwestii szczepień - pediatrę w przychodni darzymy umiarkowanym zaufaniem:) Na pierwszy ogień idzie ospa, a z nią pierwsza dawka szczepionki na pneumokoki; druga dawka szczepionki pneumokokowej dwa miesiące po pierwszej.
Bardzo się cieszymy, że pan doktor tak dobrze ocenia mój stan zdrowia:)
A ja ... płakałam przy powitaniu, ale przy pożegnaniu też:)

piątek, 11 lipca 2008

Już nie chodzę ...

ja po prostu biegam!
Rodzice myśleli, że po tych nieśmiałych sobotnich kroczkach będę sobie dozowała to chodzenie tak po kilka kroków dziennie, ale oni mnie chyba dobrze nie znają:) Jak się powiedziało: "a", to trzeba powiedzieć też: "b"!
I teraz chodzę całymi dniami! We wtorek przeszłam już cały pokój, a na dobre rozchodziłam się wczoraj. I tak sobie wędruje od łazienki do sypialni rodziców, z mojego pokoju podążam do kuchni, żeby zrobić w tył zwrot i zobaczyć co dzieje się na przedpokoju. Ale na spacerkach też sobie maszeruję. Trochę ciężko było na placu zabaw, bo podłoże nie było tak twarde jak podłoga w domu, ale przynajmniej lądowanie na dupce mięciutkie, bo wszędzie piasek. Trochę tylko bujało jak na statku:) Potrafię również jeść w biegu:)
Jak widać kariera chodziarza zbliża się WIELKIMI KROKAMI:)

Kolejna czwóreczka:)

Moje zęby rosną jak na drożdżach:) Do dziesięciu białych, równych, ostrych - no szczególnie rodzice mogą coś na ten temat powiedzieć; lubię sobie ich ostatnio poobgryzać - ząbków dołączyła kolejna górna czwórka. I tym samym mam jedenaście ząbków, które myje starannie, no czasami mniej starannie, ale zawsze przynajmniej dwa razy dziennie! Bo o zęby trzeba dbać! I dostaje szczotkę, trochę pasty, a mama śpiewa: "Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda tak się zaczyna wielka przygoda".
Ten ząb wyjątkowo dał mi się we znaki. Z jedzeniem było krucho, marudziłam, ale nie ma się czemu dziwić. Mama zaglądając mi dzisiaj do buzi zobaczyła jak bardzo cierpię - miałam normalnie zakrwawione dziąsło:( ojojoj ...
Ale teraz będzie mi łatwiej jeść np. moje ulubione jabłuszka:)

sobota, 5 lipca 2008

Chodzę!!!!!

I to w dodatku całkiem sama, bez żadnej trzymanki:) Jestem z siebie ogromnie dumna! Łącznie zrobiłam dzisiaj 12 (słownie: dwanaście) samodzielnych kroczków. Przed obiadem zaczęłam nieśmiało od 3 - bawiłam się z tatusiem i zupełnie niespodziewanie się go puściłam i udało się! - mama strasznie żałuje, bo tego nie widziała. A potem nastąpiło miękkie lądowanie na dupce. A pod wieczór rozbrykałam się nie na żarty:) Najpierw zrobiłam 6 równych kroków jak żołnierze podczas musztry, a potem dołożyłam kolejne 3! I gdyby nie późna pora to pewnie jeszcze bym sobie pochodziła:) Ale co tam najwyżej jutro sobie sama gdzieś podrepczę. Bardzo podoba mi się to chodzenie, a po każdym spacerku uśmiechałam się od ucha do ucha!
A jak w pełni opanuję tą nową umiejętność to może zacznę uprawiać nordic walking albo zostanę drugim Robertem Korzeniowskim:)

czwartek, 3 lipca 2008

Przytulak

Bardzo lubię się przytulać, tulić i kitrasić. Lubię też strasznie jak mnie mama całuje, szczególnie w gołe stópki:)
Z samego rana po zaspokojeniu podstawowych potrzeb życiowych czyli wypiciu porcji mleczka:) gramolę się do łóżka rodziców i przytulam do mamy i taty. W ciągu dnia oczywiście też, szczególnie jak jestem senna i zmęczona to od razu chce, żeby mama mnie wzięła na kolana i powiedziała mi parę miłych słów do uszka. Ja wtedy zarzucam jej ręce na szyję, wtulam się w nią i mruczę: muuuuuuuuu muuuuuuu muuuuuuuuuuu. A kiedy mama jest zajęta zawsze mogę się przytulić do mojego Tuptusia albo wielkiej żaby.
W moim łóżeczku są zawsze dwa przytulaki: wielki ptak, a od niedawna zamieszkała tam również Hanka i tak sobie śpimy we trójkę:) i jeszcze coś ... tetrowa pieluszka, którą nakrywam sobie buzie; bez niej nie usnę.
Czasami tylko to moje przytulanie przeradza się w podgryzanie rodziców, a tego to oni baaaaaardzo nie lubią:)