piątek, 23 grudnia 2011

Priorytet !!!

Ewolucja

Świętowanie czas zacząć!
A Święta Bożego Narodzenia to przecież choinka, prezenty, opłatek i oczywiście kolędy!
Pilnie uczyłam się ich w przedszkolu, bo dla naszych kochanych rodziców wystawiliśmy jasełka, a ja jako Aniołek głośno i wyraźnie je śpiewałam, a oprócz tego miałam indywidualnie aż dwa piękne wiersze do powiedzenia.
W porównaniu z zeszłym rokiem mój repertuar bożonarodzeniowy uległ więc znacznemu powiększeniu, ale i tak moją ulubioną kolędą jest ta, której nauczyłam się w zeszłym roku, zaczynająca się od słów: "Przybieżeli o Betlejem pasterze (...)". Tylko powiem Wam w sekrecie rok temu źle ją śpiewałam. Teraz już dobrze wiem jakie są jej słowa. Zaśpiewamy razem?

"Chała na wysokości, chała na wysokości,
a pokój na ziemi."

sobota, 10 grudnia 2011

Maksio

Proszę Państwa oto ... MAX!







Przedstawiam Wam oficjalnie: oto nowy członek naszej rodziny, piękny, biały kotek rasy Ragdoll: Kouros Tattoo zwany swojsko Maksiem!
CDN :)

czwartek, 10 listopada 2011

Zakopane, Zakopane! Słońce, góry i Górale!

Dolina Kościeliska


Sanki z Tatą;)


















































Zupełnie Wam zapomniałam napisać, że po kontroli w Krakowie udałam się z rodzicami na wycieczkę! Pojechaliśmy do Zakopanego hej! żebym mogła w końcu zobaczyć polskie góry. Pogoda była piękna więc nie próżnowaliśmy - wjazd kolejką na Gubałówkę, obowiązkowy spacer po Krupówkach, jazda dorożką, zjazdy sankami, ale nie myślcie sobie były też wspinaczki wysokogórskie co prawda tylko dolinami: Kościeliska i Olczyska, ale od czegoś trzeba zacząć. 
A najbardziej podobał mi się ... basen, który był w moim hotelu;)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Kontrola w Krakowie

W miniony piatek miałam kontrolę kardiologiczną w Krakowie u mojego "cudotwórcy" dr Kordona. Pierwotnie miała być trochę wcześniej, bo we wrześniu, ale coś tam doktorowi wypadło i pojechalismy dopiero teraz - prawie rok od ostatniej. 
Standardowo: ekg, podczas którego grzecznie sobie leżałam, potem pomiary: saturacji - 99%, tętna - 96, mierzenie - 114 cm i ważenie - 19,3 kg - czyli przez ten niecały rok urosłam aż 11 cm i przybrałam na wadze prawie 3 kg! Pobieranie krwi w ogóle nie zrobiło na mnie wrażenia:) Podałam pani pielęgniarce paluszek i już było po sprawie;)
No i w końcu echo.
Ogólnie - stan kliniczny świetny, funkcja bardzo dobra, przewężeń nie ma, aorta super, tętnice też ładne. Wyniki badań krwi - rewelacja! I tylko, a raczej aż, jedno ale... Niedomykalność zastawki trójdzielnej... Nie zwiększa się, jest na swoim stałym poziomie. Tylko jak to powiedział doktor: "Kropla drąży skałę". Na razie obserwujemy się i pilnujemy. Gdyby coś - tfu, tfu - alarmujemy doktora. Bo niestety ta zastawka sama się nie naprawi...
Doktor w związku z powyższym zwiększył mi enarenal i teraz i rano i wieczorem będę dostawać po 1 mg. Acesan bez zmian - 25 mg.
Jedno pocieszenie, że holter wypadł świetnie, więc to na razie mamy z głowy.
Następna kontrola na początku września. Mamy cichą nadzieję, że nie będzie gorzej, a może nawet niedomykalność z II stopnia zmieni się w I ...

środa, 2 listopada 2011

Wszystko co kocham


czyli książki i koty! 

Szkoda tylko, że kiciusie nie położyły się w dziale dla młodszych czytelników;)

poniedziałek, 24 października 2011

Muzyka łagodzi obyczaje

Nie ukrywam, że pomysł na posta zaczerpnęłam z bloga mojego kumpla Juliusza - Julku mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe;)

Więc będzie o muzyce. Oczywiście lubię wszystkie piosenki, których uczę się w przedszkolu, słucham w radio "Bajka", ale prawdziwymi hitami są utwory zespołów: Strachy na Lachy i Projekt Warszawiak.
Oczywiście nie obce są mi dźwięki Metallicy czy AC/DC, ale chyba mój angielski jednak nie jest tak perfekcyjny, żeby dobrze opanować ich teksty.

Co innego takie "Twoje oczy lubią mnie", "Ostatki" czy przebój nad przeboje - "Piła tango" - utwory grupy SLN. Jak się dobrze wsłuchacie to usłyszycie, że oni wcale nie śpiewają o czarnej banderze tylko czarnej ... PANTERZE! 

Jednak ostatnimi moimi hitami są piosenki z repertuaru zespołu: "Projekt Warszawiak"! Znam je wszystkie na pamięć i nie sposób mi wymienić jedną ulubioną, bo poczynając od "Nie ma cwaniaka na warszawiaka", poprzez "Tango apaszowskie" - piosenka o mnie;), a kończąc, że wymienię tylko "Jadziem Panie Zielonka" dosłownie wszystkie są the best!

Byłam nawet na ich koncercie i bez ukrywanej dumy stwierdzę, że teksty pamiętałam lepiej niż jeden z ich wokalistów;)


A i jeszcze bardzo lubię śpiewać: "Do boju, do boju, do boju, hej Legia!!!"

wtorek, 18 października 2011

Zdolna jestem niesłychanie


Zdjęcie mówi samo za siebie. Mogę tylko dodać, że byłam jedynym dzieckiem z mojej grupy, które wzięło udział w tym konkursie plastycznym. Oprócz pięknego dyplomu dostałam też nagrody: notes i ołówek, znaczek i wieeelki długopis - wszystko oczywiście z Kubusiem Puchatkiem:) Nieskromnie zaznaczę, że był to już drugi dyplom na przestrzeni niespełna dwóch tygodni jaki otrzymałam - poprzedni dostałam za udział także w konkursie plastycznym, ale tamten był o ptaszkach.

Szkoda tylko, że mama nie zrobiła zdjęcia moich prac - zobaczylibyście wtedy sztukę przez naprawdę duże "S"!

Damą być


Dla każdej PRAWDZIWEJ damy bardzo ważny jest nienaganny wygląd. No wiadomo trzeba się najpierw porządnie umyć, uczesać, założyć czyste, wyprasowane ubranie i oczywiście ... umalować! Na "dorosły" makijaż - zdaniem mamy - jestem jeszcze za mała, ale zawsze mogę pomalować się w jakiś śmieszny wzorek.

Jedno mnie martwi... Podobno PRAWDZIWE damy nie jedzą rękami i nie dłubią sobie w nosie...Ech...

wtorek, 27 września 2011

L jak ...

Pamiętacie może jak w zeszłym roku przedszkolna logopeda - Pani Ewa - wysłała mnie na podcięcie języka?
 Jeśli nie to zapraszam do lektury. Oczywiście miałam go ćwiczyć, ale sami wiecie jak to jest. Tyle ważnych spraw na głowie i wogóle. I w tym roku miałam znowu spotkanie z Panią Ewą. Niestety troche źle mówię i teraz to nie ma już żartów - ostro bierzemy się do roboty! Ćwiczenia nie są ani trudne ani męczące więc nie powinno być problemów. W zasadzie źle wymawiam tylko "ś" i "sz" - reszta jest ok. A i jeszcze nie mówię wcale "r", a zamiast tego wstawiam "l", ale - to jak powiedziała pani Ewa - w tym wieku jest jeszcze dozwolone;)
A wiecie jakie słowo zaczyna się na literę "l'? L jak ....lyba!!!

piątek, 23 września 2011

Marchewka

Nie ma co! W średniakach nie można się nudzić!
Mama zapisała mnie na całą masę zajęć dodatkowych - sama jej kazałam! Coś tam sugerowała, że jest tego trochę za dużo, ale chyba przesadza. W końcu to tylko:
1. angielski 2 * w tygodniu
2. rytmika 2 * w tygodniu
3. taniec 1* w tygodniu
4. teatr 1* w tygodniu
5. no i francuski 1* w tygodniu
Powiedziałam, że mogę - ewentualnie - zrezygnować z angielskiego, GDYŻ GO JUŻ DOBRZE ZNAM:) Ale w odpowiedzi usłyszałam tylko gromki śmiech...
A w zeszłym tygodniu poznawaliśmy owoce - jabłka, gruszki, śliwki - kroiliśmy je, wąchaliśmy i komsumowaliśmy.
Z kolei cały ten tydzień mamy akcję: "MARCHEWKA". W poniedziałek malowaliśmy marchewki, we wtorek robiliśmy z nich ludziki, a wczoraj gotowaliśmy je, kroiliśmy, tarliśmy, robiliśmy sok i piekliśmy marchewkowe ciasto. Dzisiaj mamy je polać krówkową polewą i ... oczywiście: ZJEŚĆ!!!
Poniżej fotka:


Popatrzcie jak dwie Hanki: Biała i Czarna piją zdrowy marchwiowy soczek!

Tylko troche jestem zmęczona tymi wszystkimi atrakcjami... Bardzo żałuje, że nie mam już w Średniakach leżakowania. Co prawda nie zdażyło mi się jeszcze tak jak np. Roksanie usnąć w przedszkolu na dywanie, ale w związku z tym wieczorem chodzę spać z kurami:) Rodzice jakoś nie wyglądają w związku z tym na zmartwionych:)

P.S. Zupełnie bym zapomniała! W piątki po południu chodzę z Tatą na naukę pływania!!!

czwartek, 8 września 2011

Trudne pytania...

i jeszcze trudniejsze odpowiedzi... Ech...

Cieszę się, że moje dziecko rośnie, poznaje świat, uczy się nowych rzeczy. I coraz więcej rozumie. Wie, że słońce jest największą gwiazdą, która świeci również w dzień, że Londyn to miasto w Anglii:), a zima jest między jesienią a wiosną itd. 

Fakt, że coraz więcej rozumie wpływa na to, iż coraz bardziej zdaje sobie sprawe ze swojej choroby. Na codzień raczej tego nie dostrzega, chociaż...

Wczoraj wieczorem przyszła do mnie i spytała się czy już zawsze będzie miała chore serduszko. Powiedziałam, że nie mogę jej okłamywać i zgodnie z prawdą odrzekłam, że tak, chore już zawsze. Ale nie tak bardzo chore jak przed operacjami.
Nie przekonało to jej zupełnie - zaczęła płakać, ba płakać, wręcz zanosić się łzami.
Co mogłam zrobić? Nic - tylko ją mocno przytulić i z całych sił starać się powstrzymać moje własne łzy...

poniedziałek, 5 września 2011

Średniak

Wszystko co dobre niestety kiedyś się kończy... Mam na myśli oczywiście wakacje. Pobyt w słonecznej Andaluzji był wspaniały - ach plaża, basen, mini disco... Równie miło było w szlacheckim dworku w Kiermusach. Potem kilka dni w Białobrzegach, a na koniec kulturalna "końcówka" w Warszawie: kino, wizyta w planetarium...


Chociaż powiem Wam szczerze, baaardzo się stęskniłam za moim przedszkolem i już nie mogłam się doczekać powrotu do niego po wakacjach. Co prawda mamy nową salę, inną łazienkę i zamiast motylka moim znaczkiem w szatni jest teraz fasolka (!?) to przecież to jest dalej moje kochane przedszkole, w kórym znam każdy kąt! I tylko szkoda, że Pani Beatka została w maluchach... Ale zawsze będziemy się mogły spotkać np. w ogrodzie!

Jedna rzecz mnie tylko bardzo smuci. Przed wakacjami do przedszkola chodziła moja przyjaciółka Kalina. Teraz Kaliny już nie ma - była w Starszakach więc po wakacjach poszła już do szkoły. Kalinko hop hop odezwij się! Bardzo za Tobą tęsknię!

piątek, 5 sierpnia 2011

Isla Canela

Ach za oknem wreszcie zawitało słoneczko i człowiek w końcu poczuł, że są wakacje. Ja się "urlopuje" już od weekendu. Pierwszy tydzień sierpnia spędzam w Białobrzegach i tam szaleje z Fifką, bawię się z Marysią, śpiewam piosenki z Babcią Ulą, chodzę do lasu z Beatą, na lody z Dziadkiem Pawłem i robię jeszcze mnóstwo ciekawych rzeczy. W następny poniedziałek lecę z rodzicami do Hiszpanii! Już się nie mogę doczekać! Sami zobaczcie jak tam jest pięknie!



A co potem zobaczymy... Może kilka dni mad morzem, może Mazury... Muszę odpocząć i nabrać sił, bo pierwszego września wracam do mojego kochanego przedszkola i będę już Średniakiem!

wtorek, 26 lipca 2011

Fifka:)




Taki piękny piesek zamieszkał u Beaty w Białobrzegach. Kocham strasznie Fifkę - tak ma na imie ta mała, biała wariatka - i już się nie mogę doczekać kiedy znowu się z nią pobawię. Z niecierpliowścią odliczam dni, bo juz niedługo - w weekend - jadę do Białobrzegów na kolonie:) i będę miała mnóstwo czasu na zabawy z kochaną Fifeczką!

środa, 1 czerwca 2011

W świetle jupiterów

Wczorajsze popołudnie. Przedszkole. Spotkanie z okazji Dnia Matki i Dnia Ojca połączone z zakończeniem roku. Rodzice siadają niezgrabnie na naszych małych krzesełkach. Na stolikach łakocie: ciasta - jedno przyniosłyśmy rano z mamą, pyszne z wiśniami mniam, mniam, cukierki, truskawy oraz oczywiście napoje: woda, kompot, kawa i herbata.
Wszystkie dzieci pięknie ubrane: białe bluzki i jednakowe przedszkolne spódniczki w grochy dla dziewczynek oraz długie spodnie dla chłopców.
Rodzice zajęli już miejsca więc zaczynamy występ. Tata robi zdjęcia - wiadomo ważna chwila. Kilka piosenek i wierszyków odśpiewanych wspólnie przez całą grupę. Są też tańce: mój partner jest o głowę niższy ode mnie?!
A na koniec ku zdumieniu wszystkich obecnych, a największym moich rodziców na środek wychodzę ja! Sama! Bez pań czy innych dzieci! I co robię? Recytuje wierszyk o kotku i to w czapce kotka! Z uśmiechem na ustach, z gestykulacją, bez odrobiny tremy! 

"Cztery łapki w nich pazurki
Lubię zbiegać prosto z górki
Mruczeć, łasić się, przymilać
I po drzewkach też się wspinać
Piję mleczko, bardzo zdrowe
By wieść życie kolorowe
Kto ja jestem? Kotek Mały!
Do zabawy doskonały!"



Kłaniam się nisko i ... dostaje burze braw! A moi rodzice jacy oni są dumni:) I trochę chyba też wzruszeni:) A ja jestem szczęśliwa! Jedyna solistka w grupie! Żadne inne dziecko nie zdołało nauczyć się tego wierszyka więc dlatego Panie wybrały właśnie mnie!
Potem głos zabiera Pani Dyrektor coś tam mówi, że jesteśmy dzielni i w ogóle i że po wakacjach nie będziemy już Maluchami tylko Średniakami.
Szybko zmykamy do rodziców, pałaszujemy słodkości, oblewamy się kompotem i jest kupa śmiechu!
Na pożegnanie wręczam jeszcze Paniom bukieciki kwiatów i idziemy uczcić mój niewątpliwy sukces!

Obym nie okazała się tylko spadającą gwiazdą:)

wtorek, 12 kwietnia 2011

Angielski

No coż - przyszła kryska na Matyska:)
Trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że pozazdrościłam moim starszym przyjaciółkom: Zuzi i Mai, postanowiłam nauczyć się mówić po angielsku.
Na początek mama kupiła mi książkę o dżdżownicy Maxie,

który mówi tylko po angielsku. Do książki była dołączona płyta i można było sobie jej posłuchać. Jednak szybko mi się ona znudziła... Nastąpną pomocą naukową zostały specjalne karty do nauki angielskiego:




Ale nauka w domu mi już nie wystarcza więc mama zapisała mnie na zajęcia dla dzieciaków. Byłam co prawda dopiero raz, ale bardzo mi się podobało i już się nie mogę doczekać kiedy znowu tam pójdę. A podsumowując znam już cztery słowa:
robot - robot
puzzle - puzzle
różowy - pink
lala - doll:)

środa, 6 kwietnia 2011

Tata

Znacie mojego Tatę? Nie? To musicie go koniecznie poznać. Opowiem Wam o nim: mój Tata jest boski i przystojny!

Nie wiem tylko dlaczego Tata się dzisiaj zawstydził w przedszkolu jak mu Pani Beatka powiedziała, że jego córka tak pięknie o nim mówi:) Chyba jest do tego strasznie skromny!

Gdyby kózka nie skakała....

to by ... rączki nie złamała:(
Cicho tu było u mnie ostatnio, bo nawet nie chciało mi się nic pisać.
28 lutego biegnąc na obiad tak się nieszczęśliwie przewróciłam, że złamałam sobie prawą rączkę. Bolało mnie strasznie!!! Płakałam i płakałam i płakałam. Było to w niedzielne popołudnie więc rodzice szybko wsadzili mnie do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Na korytarzu prawie mdlałam z bólu, ale jak mi pani pielęgniarka zrobiła prowizoryczny temblak to od razu było lepiej. Po rentgenie zapadła diagnoza: złamanie przedramienia prawnego z przemieszczeniem. Wstępny wyrok: operacja i śruby... Jednak lekarz dyżurny po dokładnej analizie zdecydował o próbie ręcznego nastawienia. Rodzice odetchnęli z ulgą, bo wizja całkowitego znieczulania przy moim serduchu jakoś im się nie uśmiechała. O 20 pan doktor nastawił mi rączkę - w znieczuleniu miejscowym, a po 21 byłam już na swojej sali. Na noc zostałam z mamą w szpitalu, a rano wyszłyśmy do domku. Gips nosiłam 30 dni, by w końcu 29 marca ostatecznie się go pozbyć. Muszę dodać, ze wcale mi on nie przeszkadzał, bo doskonale nauczyłam się robić wszystko lewą ręką: rysować czy jeść. Tylko z kąpielą było zawsze trochę ceregieli.. No i cały ten czas spędziłam w domu z mamą. O pójściu do przedszkola nie było mowy.
Od tygodnia nie mam już gipsu, ale muszę nosić rękę na temblaku. Zrosła się niby dobrze, ale... Temblak mogę zdejmować tylko do mycia, spania i jedzenia. Najważniejsze jednak jest to, że w końcu znowu mogę chodzić do mojego kochanego przedszkola i jeść przepyszne kluski leniwe!!! Mniam, mniam:)
A następna kontrola u ortopedy 19 kwietnia. Trzymajcie kciuki!

czwartek, 10 lutego 2011

Geografia


Bardzo lubię Felixa. Felix to mały królik, który uwielbia podróże po całym świecie. Wczoraj wieczorem czytałam książkę o jego wspaniałych wojażach. Mama mówi, że przy okazji łączymy przyjemne z pożytecznym.
Feliks m.in. odwiedził Rzym z mnóstwem łażących wszędzie kotów, Paryż - gdzie podziwiał widoki z ogromnej wieży, Egipt - mama mówi, że tam nie jest zbyt bezpiecznie - sama nie wiem, ale chyba te mumie to grzecznie śpią w tych ogromnych piramidach - i wiele innych ciekawych miejsc.
A  wiecie gdzie był na samym początku? Odwiedził Londyn.
Mama się mnie wtedy spytała:
- Haniu, a wiesz co to jest Londyn?
Na co jej grzecznie odpowiedziałam:
- Jak to co! Londyn miasto w Anglii:)

piątek, 4 lutego 2011

Nocna warta

Prawie zawsze jest tak, że najpierw usypiam ja, potem tata, a na końcu mama. Jednak wczoraj wieczorem mama źle się czuła i położyła się do łóżka pierwsza. Tata czytał mi jeszcze książeczki, ale sam był też zmęczony i poszedł do swojej sypialni. Żebym się nie bała i żeby było mi raźniej, zostawił mi w łóżeczku mojego pluszowego krokodyla - miał mnie pilnować, żeby nikt i nic nie zakłóciło mi mojego snu. Ale powiem Wam szczerze ten krokodyl był po prostu do bani! Nie minęło nawet pięć minut i sam spał jak zabity! A do tego strasznie chrapał! Też mi wartownik!

środa, 26 stycznia 2011

Twoje oczy lubią mnie

- "Mamo a dlaczego Ty masz zielone oczy? Przecież Ja mam niebieskie, Tata ma niebieskie, wszyscy mają niebieskie!"
- "Haniu nie wszyscy. Ja mam zielone, a np. Twoja koleżanka z przedszkola Hania czarna ma brązowe. Chociaż wolałabym mieć niebieskie..."
- "Ale wiesz ja też chciałabym, żebyś Ty miała niebieskie... O mam świetny pomysł! Idź może do jakiegoś naukowca, żeby Ci przemalował te Twoje oczy!"

Profesor Ciekawski hop hop!!!

wtorek, 18 stycznia 2011

Znachor

- Mamo czy Ty wiesz, że Marysia jest chora? - Marysia to ulubiona lala Hani, a "wiesz" ulubione słówko:)
- Tak? Ojej! A co się stało?
- Wiesz dokładnie nie wiem, ale wiesz boli ją trochę brzuszek i nie może iść dzisiaj do przedszkola. - W tym momencie Hania wydyma usta  i robi poważną minę.  
- To może trzeba z nią iść do lekarza żeby ją zbadał?
- Wiesz Mamo już nie trzeba, bo wiesz dałam jej już antybiotyk i ona już na pewno nie umrze! - Uśmiech promienieje na Hanki twarzy.

Doktor Wilczur?

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Skała górą!

Wczoraj wieczorem zaprosiłam mamę do swojego pokoju i postanowiłam jej poczytać książeczki na dobranoc. A ponieważ nie znam jeszcze dobrze wszystkich literek wybrałam taką z dużą ilością obrazków. Książeczka była o mojej ukochanej Mysi. Mysia wraz ze swoimi przyjaciółmi szukali skarbu. I musieli zajrzeć we wszystkie zakamarki, bo nie wiadomo przecież gdzie mógł być schowany.
Więc i ja zaglądałam pod ruchome części książeczki. Raz znalazłam klucze do skrzyni, w której był ukryty, innym razem pod obrazkiem chowały się małe rybki, a jeszcze innym skały. A wiecie jakie skały?
Oczywiście skały ZJEDNOCZONE!