piątek, 13 listopada 2009

Po kontroli

Co prawda z Monachium wróciłam w pełni sił, ale wiadomo strzeżonego... Tym bardziej, że rodzice naprawdę przeżyli szok, że to tak szybko poszło. W domku z pozoru wszystko wyglądało ok, ale... Przez jakiś czas będę musiała zażywać leki przeciwzakrzepowe , a te rodzice mieli mi podawać wg wskazań INR . A to tylko na pierwszy rzut oka wygląda prosto i łatwo. Początkowo wszystko było super, wskaźnik trzymał zalecaną normę (od 2 do 3), ale w momencie zmiany leków - w Monachium dostawałam coumadim, który jest niestety niedostępny w Polsce; przeszliśmy na sintrom - zaczęły się dziać dziwne rzeczy. INR "skoczył" do 12! W laboratorium szpitala dziecięcego na Niekłańskiej trzy razy powtarzali badanie, bo nie mogli uwierzyć! Musieliśmy odstawić leki i pilnie się skontrolować, bo takie wartości INR są bardzo niebezpieczne. Rodzice kupili mi też specjalne urządzenie do badania INR z krwi kapilarnej, żeby nie trzeba było mnie za każdym razem kłuć w żyłę, bo ja tego baaaardzo nie lubię:(
Tak więc w trybie super pilnym wyruszyłam w podróż do Krakowa. Jak zwykle: ekg - jakoś poszło, pomiary - waga 12,5 kg, wzrost 93 cm, saturacja 98%, tętno 93, badania krwi - ale się darłam!, prześwietlenie no i oczywiście echo. Byłam nawet grzeczna, ale tak się rozwaliłam na łóżku, że dr Kordon nawet nie miał gdzie usiąść:) Poza tym oglądałam krecika i oczywiście moje serduszko. Wnioski: dr był bardzo zadowolony z mojego stanu, wszystko funkcjonuje bez zarzutu. W pewnym momencie się przejęzyczył i powiedział, że lewa komora super co oczywiście wywołało gromki śmiech rodziców i pani Asi:) Ale już na poważnie wszystko jest w porządku, żadnych płynów, przewężeń, skrzeplin i tym podobnych "atrakcji", tętnice szerokie, zespolenia również. Tylko moja zastawka trójdzielna dalej się trochę niedomyka, bo w końcu herr profesor zdecydował, że nie ma sensu jej poprawiać, bo efekt może być zupełnie odwrotny od oczekiwanego, a tak jak jest nie jest źle.
Rodzice muszą tylko pilnować tego cholernego INR-u - który w między czasie dzięki Bogu spadł: najpierw do 3,8, a potem do 1,6 - ale wzbogaceni o wiedzę, którą przekazał im doktor powinni sobie poradzić! No i będę brała warfin zamiast tego sintromu. Doktor zmniejszył też inne leki tak wiec póki co będę zażywała enarenal 0,8 mg 2 razy dziennie, verospiron 12,5 mg 2 razy dziennie, a hydrohlorozothiazidum tylko 2 razy w tygodniu, a nie jak do tej pory 2 razy dziennie. Następna kontrola w lutym. Ja po tym wszystkim dosłownie "padłam":) Ze zmęczenia oczywiście:)

Brak komentarzy: