piątek, 24 kwietnia 2009

Ferie u Dziadków

Po "próbie generalnej" czyli mini feriach u Dziadków przyszedł czas na prawdziwe wyzwanie: ponad tydzień bez rodziców, którzy znowu wymyślili wyjazd w góry. Mnie oczywiście nie chcieli zabrać, bo po pierwsze to bardzo daleko (ponad 14 godzin jazdy samochodem), a po drugie - już wszem i wobec wiadomo, że mają mega bzika na punkcie tego swojego snowboardu - ze mną by sobie nie pojeździli:)
Tym sposobem "wylądowałam" w Białobrzegach, gdzie pierwsze dwa dni spędziłam ze wszystkimi Dziadkami, a kolejne z Babcią Jolą i Dziadkiem Krzyśkiem, bo Babcia Ula i Dziadek Paweł pojechali w tym czasie do spa:) do Buska Zdroju. Muszę się Wam pochwalić, że byłam bardzo grzeczna. Nie płakałam wcale za rodzicami, którzy regularnie do mnie dzwonili, ładnie jadłam, brałam grzecznie leki i bawiłam się z Dziadkami. Niestety pogoda była pod przysłowiowym psem, więc spacerki ograniczyliśmy tylko do wychodzenia na podwórko i karmienia Frycka.
A rodzice w tym czasie szaleli na stokach przepięknej Val Gardeny! Tata będzie zły na ten wpis: mama przejechała więcej kilometrów od niego! Brawo!!!
Wypoczęci i opaleni, a przede wszystkim stęsknieni wrócili w końcu do swojej ukochanej córeczki, która niestety w międzyczasie dostała jakiegoś paskudnego kataru. Dzięki Bogu jak szybko się pojawił, tak szybko tez zniknął!
A rodzicom już chodzi po głowie kolejny wyjazd! Naprawdę maja hopla!!!







Brak komentarzy: