piątek, 27 lutego 2009

Niania

Ten post wbrew pozorom wcale nie będzie o mnie:) Wcześniej Wam o tym nie wspominałam, bo trochę bałam się zapeszyć, ale minęło już tyle czasu, że teraz nie może już być jakiś wpadek:)
Kto jest szczęśliwym posiadaczem rodziny, a szczególnie małego dziecka zapewne bardzo dobrze wie jak kosmicznym problemem mogą stać się nawet wbrew pozorom proste czynności takie jak np. wizyta w sklepie, urzędzie itp. Przy małym dziecku nic nie można zaplanować, a nawet jeśli uda już się wybrać z domu to zaraz przytrafia się 1000 niespodziewanych rzeczy. Tata stara się jak najwięcej czasu poświęcać mojej skromnej osobie, ale wiadomo praca, praca, praca cały czas ta praca, ale co tam mus to mus, szczególnie przy obecnym kursie euro:( A dziadkowie niestety daleko... Rodzice postanowili więc znaleźć odpowiedzialną osobę do opieki nade mną przynajmniej na kilka godzin w tygodniu tak, aby mama miała przynajmniej chwilę tylko dla siebie.
Od jakiegoś miesiąca dwa razy w tygodniu popołudniami odwiedza mnie Ania. Od początku przypadła mi do gustu, a ja jej chyba też:) Razem bawimy się, oglądamy Sionia, jemy kolację, nawet czasami Ania mnie kąpie i przebiera w piżamkę. Z niecierpliwością oczekuje jej kolejnych wizyt i pół dnia potrafię pytać się mamę kiedy przyjdzie Ania.
W związku z tym, że Ania jest moją nianią musiałam się nauczyć prawidłowo wymawiać moje imię i teraz na pytanie: "Dziewczynko jak masz na imię?" odpowiadam głośno: "HANIA!!!!"

Brak komentarzy: