Od kilku dni razem z Paniami wszystkie dzieci z mojej grupy - ja oczywiście też - uczyły się pięknych piosenek i wierszyków, żeby "zabłysnąć" przed swoimi rodzicami w dniu pasowania na przedszkolaka. Wczoraj, zaraz po podwieczorku, kiedy wszystkie mamusie i tatusiowie przybyli do przedszkola zaczęliśmy imprezkę. Weszliśmy do sali gdzie już na takich małych krzesełkach:) na nas czekali i zaczęliśmy przedstawienie! Niektóre dzieci widząc swoich rodziców od razu chciało do nich podbiec albo - chyba ze stresu przed ważnym występem - zaczęło płakać, ale jakoś się udało, bo w końcu show must go on!
Była oczywiście piosenka o paluszku - trochę się pomyliłam:), o Stasiu, o myszce Marysi, wierszyk o jeżyku i ... już zapomniałam co jeszcze. Po części artystycznej nastąpiło clue programu. Najpierw za Panią Agnieszką musieliśmy powtórzyć słowa przysięgi - nie pamiętam dokładnie, ale jej istota sprowadziła się do tego, że obiecaliśmy być grzeczni i kochać swoje przedszkole. A potem każde dziecko musiało zjeść z uśmiechem na ustach (!) kwaśnego żelka. Pani dyrektor wieeeelkim piórem pasowała wtedy każde dziecko na PRAWDZIWEGO PRZEDSZKOLAKA, a my dostawaliśmy medal i nagrodę - śliczną zebrę. Teraz następowała minuta dla fotoreporterów, a zaraz potem zaprosiliśmy szanownych gości do zaimprowizowanego bufetu, gdzie firma cateringowa w osobie naszego przedszkolnego kucharza zaserwowała nam pyszne ciasteczka, owoce i soki. Jak to na każdym udanym evencie czas biegł nieubłaganie i trzeba było się zbierać do domku. Ale pozostaną nam przecież niezapomniane wrażenia i filmy, które nagrał mój tata.
A jestem sobie Przedszkolaczek - przez duże "P" - nie grymaszę i nie płaczę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz