niedziela, 28 września 2008

Mój przenośny toi-toi

No i stało się! Stałam się szczęśliwą posiadaczka własnego kibelka!
Mama wertując mądre książki natknęła się w nich na informację, że dziecko warto przyzwyczajać do nocniczka na długo przed zaczęciem przez nie nocnikowania. Podobno jak się z nim zaprzyjaźnię, nauczę na nim siadać to w tym odpowiednim momencie nie będę się tak stresować i łatwiej wejdę w kolejny krok w dorosłość. Oczywiście póki co nawet nie ma mowy z próbami odzwyczajenia mnie od pieluszek, a na pewno nie przed trzecią operacją, która - o ile mój stan nie ulegnie jakiejś gwałtownej zmianie - odbędzie się zapewne wiosną lub latem przyszłego roku.
Mój toi - toi (nawet kolorystycznie jest identyczny:) stanął w dużym pokoju, a ja go szybko zagospodarowałam: usiadłam na nim jak na krzesełku. Po rozmowie z rodzicami wiem już do czego służy: robi się do niego sisi!!! Wyedukowana przestawiłam go tam gdzie jego miejsce: do ubikacji. Stoi teraz obok kibelka rodziców i czeka aż trochę dorosnę!

Brak komentarzy: