czwartek, 9 grudnia 2010

Po kontroli

Wczoraj byłam na kontroli w Krakowie. Było jak zwykle miło i długo:) Szczególnie echo, bo trwało prawie 1,5 godziny! Ale mi to wcale nie przeszkadzało, bo słodko spałam.
Do Krakowa pojechaliśmy pociągiem, co było dla mnie nie lada atrakcją. Tylko dziwna rzecz, bo inaczej niż w samolocie nie zapina się tam pasów. Ale za to była restauracja, w której zjadłam pyszne śniadanko.
Do Prokocimia dotarliśmy na 11 i od razu panie pielęgniarki "wzięły mnie w obroty". Na początek kabelki - ekg, podczas którego grzecznie sobie leżałam, potem saturacja - 99%, tętno - 98-100, mierzenie - 103 cm i ważenie - 16,5 kg. Pobieranie krwi było mniej miłe, ale i tak byłam dzielna!
Pozostało czekać na echo... Troszkę to trwało, bo dr Kordon jak zwykle mega zajęty i dziećmi, i studentami.
Ogólnie - stan bardzo dobry, funkcja dobra, przewężeń nie ma, problem z aortą też nie jest istotny, ale... Niedomykalność zastawki trójdzielnej... To jest teraz nasza zmora. Co prawda była ona od zawsze, tj. od czasu po pierwszej operacji, ale teraz - wg dr Kordona - troszkę się zwiększyła. Na razie o żadnej interwencji - tfu, tfu - nie mówimy, za to będę dostawać zwiększoną ilość enarenalu, ale tylko rano.
Tak więc rano acesan 25 mg, enarenal: rano 1 mg, a wieczorem 0,8 mg. Powodów do niepokoju nie ma, ale należy mieć oczy szeroko otwarte.
Zmęczeni i odrobinę jednak przygaszeni wróciliśmy wieczornym pociągiem do Warszawy.
Należy mieć nadzieję, że wszystko będzie ok, bo nie ma co się martwić na zapas, bo jak to powiedział doktor: "Hanka dobrze jest!", a następna kontrola dopiero we wrześniu.

Brak komentarzy: