piątek, 9 maja 2008

Postrzyżyny

Kiedy się urodziłam byłam małym łysolkiem i tak naprawdę od tego czasu niewiele się zmieniło:) Urosło mi tu i ówdzie kilka włosków, ale na pewno nie można o mnie powiedzieć, że mam na głowie burzę włosów! Jednak te zaledwie kilka włosków zaczęło trochę przeszkadzać - szczególnie parę kosmyków grzywki urosło aż tak bardzo, że zaczęło mi "wchodzić" w oczy. Mama próbowała je odgarniać i spinać spinką, ale ja się buntowałam i zdejmowałam, a potem wkładałam ją ... oczywiście do buzi! A układanie ich na żel - no trochę jestem jednak za mała. Natomiast z tyłu niektóre włoski były trochę za długie i zaczęłam przypominać czeskiego metala:) W dodatku mi się puszyły i wyglądały jak wata! Mama bała się wziąć sprawy - czytaj: nożyczki - w swoje ręce więc odwiedziłam prawdziwego fryzjera: Leona Zawodowca:) Rodzice znają go już bardzo dobrze; od ponad 5 lat regularnie go odwiedzają i nigdy nie zdradzili na rzecz konkurencji!
Trochę obawialiśmy się jak to wszystko zniosę, ale w końcu Leon to prawdziwy zawodowiec! Siedziałam u mamy na kolanach i patrzyłam na tatę albo Leona. Poszło szybko, sprawnie, nawet nie zdążyliśmy mrugnąć okiem jak już było po sprawie! Troszkę sie kręciłam, ale kto by sie nie kręcił - tyle tam było ciekawych rzeczy!
Teraz mam mocne postanowienie, żeby zapuścić troszkę włoski, bo czasami irytują mnie komentarze niektórych przechodniów: "Jaki piękny chłopczyk"

Brak komentarzy: