Walkę rozpoczęła od sobotniej poobiedniej drzemki. Zamiast smoka dostałam gryzak i baaardzo twardego sucharka. Dodatkowym ułatwieniem był fakt, że byłam bardzo zmęczona. Oczywiście po położeniu do łóżeczka głośno domagałam sie mojego pocieszyciela i go dostałam. Z pozoru wyglądał normalnie, ale ... Mama odcięła mu koniec więc był zupełnie bezużyteczny:( Trochę po marudziłam, jednak zmęczenie wzięło górę: po 10 minutach usnęłam z sucharkiem w buzi:)
Z wieczornym usypianiem było trochę gorzej. Nie dostałam sucharka, bo zęby były przecież już umyte. Mama próbowała czytać mi bajki, ale to też nie pomogło. Dopiero głaskanie po głowie i pleckach przyniosło podziewany efekt i usnęłam jak aniołek. W niedzielę i poniedziałek było trochę gorzej... Stanowczo domagałam się smoka i byłam bardzo niezadowolona, że nie mogę go dostać. Ale upór i cierpliwość mamy zostawały za każdym razem wynagradzane:)
A dzisiaj - nie zapeszając! - chyba nastąpił przełom! W południe nie awanturowałam się o smoka tylko grzecznie położyłam na boczek i usnęłam. Wieczorem mama dała mi tylko buziaka na dobranoc, powiedziała: "Dobranoc", zgasiła światło i wyszła z mojego pokoju. A ja trochę się jeszcze poprzewalałam w łóżeczku i zasnęłam jak niemowlę:)
Efektem ubocznym pozbycia się smoka są moje pobudki skoro świt. Do tej pory rodzice mogli mnie przynajmniej na jakiś czas "zatkać" smokiem. Teraz obudzona staję od razu na równe nogi i wołam co sił w płucach: MNIAM MNIAM !!!!
1 komentarz:
Podziwiamy mamę za siłę i hart ducha!
Prześlij komentarz