czwartek, 14 sierpnia 2008

Sroka złodziejka

Jak zapewne przeczytaliście już w moim poprzednim poście wczoraj miałam szczepienie. Poszłam na nie ponad dwie godzinki po pierwszym śniadanku czyli tuż przed drugim. Mama myślała, że wszystko pójdzie raz dwa i szybko wrócimy do domku, ale niestety się pomyliła. W przychodni wszystko się przeciągało, a w dodatku w drodze powrotnej musiałyśmy jeszcze zrobić szybkie zakupy. Kupiłyśmy chlebek, a potem podeszłyśmy do straganu z warzywami i owocami. Mama wybierała ogórki, pomidory i coś tam jeszcze, a ja byłam bardzo niespokojna i strasznie wierciłam się w wózku. No i w końcu zaczęła płacić i nie mogła zrozumieć dlaczego pani ekspedientka tak dziwnie się uśmiecha. Ale w końcu się zorientowała, bo spojrzała na mnie. Trzymałam w rączce nadgryzioną brzoskwinię. Mama też się zaczęła śmiać. Chciała zapłacić za tą skradzioną brzoskwinie, ale pani powiedziała, że to gratis od firmy:) Próbowała też mi ją zabrać, bo mówiła, że jest brudna, ale nie dałam jej sobie odebrać, a co!!! Potem machnęła ręką i stwierdziła, że dobrze, że w zasięgu moich rączek nie leżały np. ziemniaki. Brzoskwinkę schrupałam w drodze do domku, a potem zjadłam moją ulubioną jajeczniczkę mnaim mniam mniam

Brak komentarzy: