czwartek, 3 stycznia 2008

Nuda... Nic się nie dzieje...

2008 rok powitał nas nudą ... i lenistwem moim i rodziców ... w Nowy Rok tak nam się nie chciało żegnać z gospodarzami upojnego Sylwestra: Majeczką,



ciocią Iwką, Wujkiem Pawłem i Bubusiem, że Tata - jak co roku!!! - najpierw wysłuchał koncertu noworocznego z Wiednia, przespał się, a potem obejrzał Turniej Czterech Skoczni w Ga-Pa - tam byłam, tyle że skocznia dopiero się budowała - ja zdążyłam w tak zwanym międzyczasie zjeść śniadanie, drugie śniadanie, obiad i podwieczorek i zdrzemnąć się dwa razy i dopiero po 16 wyruszyliśmy do domu. A tu też nuda ... Ponieważ ja w odróżnieniu od rodziców nie zarwałam nocy; przebudziłam się tylko po 12 przestraszona wybuchami petard, ale dostałam mleczko i szybko z powrotem usnęłam; nie byłam bardzo zmęczona, ale mimo braku lepszych zajęć po kąpieli szybko poszłam spać. A rano spałam aż do 9 - rodzice zresztą też:) Ciężko nam wszystkim, jakoś się ostatnio rozleniwiliśmy... No a dzisiaj też nuda... Zimno jak diabli, więc na spacerku byłyśmy z mamą krótko, a w domku czytałyśmy książeczki i uczyłyśmy się języków obcych - najbardziej podoba mi się włoski, szczególnie piosenka, którą śpiewa robak z jabłka :)

P.S. A ja nadal jestem na przepustce :)

Brak komentarzy: