sobota, 19 kwietnia 2008

Dzień Świstaka

Ostatnie dni są bliźniaczo podobne do siebie. Śniadanie, obiad, spacer, zabawa, kąpiel, kolacja, spanko. I tak w kółko. W zasadzie nie mam się ani czym pochwalić, ani nadzwyczajnych wydarzeń też ostatnio nie było. Bo przecież do guzów i upadków już się przyzwyczailiśmy, a i ZOO nie już już taka atrakcją jak jeszcze dwa tygodnie temu. Od tego czasu oglądanie zwierzątek stało się moim chlebem powszednim. Wbrew oczekiwaniom mamy największego wrażenia nie zrobiły na mnie duże zwierzęta: żyrafy czy słonie, ale sowa śnieżna, pingwiny i takie fajnie kotki w cętki - pantery. Oprócz tego w ZOO jest fajny plac zabaw, który obowiązkowo odwiedzamy - szczególnie huśtawka jest bombowa!
No jednak gapa ze mnie! Jest jednak istotna różnica. Nie spędzam już całych dni z mamą, bo czasami przyjeżdża do mnie Babcia Jola, a czasami zostaje z tatusiem. Mama wtedy wychodzi pozałatwiać jakieś ważne sprawy, a ja staram sie być baaardzo grzeczna, ale sami wiecie, że nie łatwo być non stop grzecznym:)

Brak komentarzy: