niedziela, 13 kwietnia 2008

Bliskie spotkania trzeciego stopnia

Wszyscy wiedzieliśmy, że kiedyś nadejdzie ten dzień ... Przygotowywaliśmy sie do niego psychicznie, ale wiadomo wszystkiego nie da sie przecież przewidzieć. I w końcu stało się! W piątek podczas przechadzek wokół stołu nagle potknęłam się i bach!!! Ani mama ani tata nie zauważyli jak upadałam, ale jedno było pewno: walnęłam się bardzo mocno głową o podłogę; huk był straszny. Nastąpiła błyskawiczna interwencja: okłady lodem, smok do buzi i pieluszka do przytulenia. No i oczywiście rączki mamy! Baaaardzo mnie bolało i moje piękne oczy były pełne łez. Mimo później pory - było już po 17 zmęczona tym strasznym wydarzeniem postanowiłam sobie zrobić drzemkę. A jak sie obudziłam to obejrzeliśmy sobie piękną śliwę na moim czole:)



Ale to nie koniec przykrych wypadków. Dzisiaj podczas spaceru walnęłam się buzią o huśtawkę - troszkę płakałam, ale nie było tak źle, a już w domku uderzyłam głową o drzwi, bo jakoś ich nie zauważyłam:)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie martw się Hania ja również często miewam różne wypadki, ostatnio to pozbyłam się kawałeczka zęba, sama jeszcze nie wiem co mnie czeka :))
Pozdrawiam Natalka

gegjt pisze...

haniu...guzy na czole to przypadłość dziecięca...nasi rodzice chcieliby nas ochronić, ale nie jest to do końca możliwe...pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Agata pisze...

Ależ czarna seria!!! Kosmitek uderza ciągle tyłem głowy o podłogę. Ale podobno dzieci są z gumy i wszystko przeżyją... Gorzej z nami - rodzicami. Bisous