piątek, 27 czerwca 2008

I po echu :)

Niestety nie udało mi się zaprezentować dr Kordonowi moich nowych umiejętności i wskazać gdzie mam serduszko:( a wszystko to wina mojego nie najlepszego humorku.
Do pięknego Krakowa przyjechaliśmy już w czwartek wieczorem. Potem kolacja, szybka kąpiel i spanko. I tu zaczęły się schody... było strasznie duszno, więc pół nocy kręciłam się zamiast błogo spać. Efekt - niewyspana i marudna pojechałam rano do Prokocimia. Już podczas EKG bardzo płakałam, a apogeum nastąpiło kiedy pani pielęgniarka próbowała mi zmierzyć saturację - raz było 80, raz 93 - chyba sprzęt oszalał!? Krakowskim targiem:) do karty wpisałyśmy 82-85. Ważenie i mierzenie sobie darowałyśmy, żeby mnie bardziej nie męczyć i wpisałyśmy pomiary z wtorkowego szczepienia. Potem tylko krew - wyniki rewelacja!!! - i pod gabinet dr Kordona. Echo zaczęło się tragicznie: darłam się wniebogłosy! Ale powolutku z pomocą doktora jakoś się uspokoiłam i po tych wszystkich płaczach usnęłam na mamy kolanach. Dzięki temu doktor mógł sobie wreszcie wszystko bardzo dokładnie pooglądać i pomierzyć z moją aortą na czele!
Podsumowując: na pewno nie jest gorzej! Funkcja komory dość dobra, niewielka niedomykalność zastawki trójdzielnej, bardzo ładnie rozwinięte obie tętnice płucne, a w szczególności lewa no i najważniejsze moja aorta wcale nie jest jakoś bardzo zwężona. Tak naprawdę jest to niewielkie przewężenie. Na pytanie rodziców czy przed III etapem mamy jechać na balonikowanie doktor odpowiedział w swoim stylu: "A po co?" Aortę "załatwimy" przed następną operacją, bo wtedy cewnikowanie będzie niezbędne, a tą, wg dr Kordona, najlepiej będzie przeprowadzić jak będę miała około 2 - 2,5 roku. Leki: enarenal bez zmian, zamiast aspiryny acesan w dawce 15 mg dziennie; no w końcu ważę już prawie 10 kg!
Tym sposobem katalog ofert wakacyjnych znaczenie się poszerzył, bo już nie będę musiała spędzać przymusowego urlopu w uroczej skądinąd Bawarii:)

Brak komentarzy: