czwartek, 12 czerwca 2008

Zosia - samosia

Tak sobie ostatnio myślałam, że czas się trochę usamodzielnić. Muszę przecież odciążyć rodziców, bo nie mogą do końca życia wszystkiego robić za mnie.
Na pierwszy ogień poszły ubranka. Co prawda od dawna pomagam mamie w rozbieraniu, bo jak mnie poprosi: "Hanka ręce do góry" to posłusznie podnoszę łapki do góry, a ona może wtedy bez problemu zdjąć bodziaka. Skarpetki nauczyłam się już ściągać jakiś czas temu. A do zdjęcia kapelusza to w ogóle nie trzeba mnie namawiać, chyba że mama założy mi ten wiązany pod brodą to jest gorzej:(
No i dzisiaj po porannym spacerze postanowiłam, że pomogę mamie. Już w windzie zdjęłam kapelusz - jakoś rozplątałam to wiązanie pod brodą, a potem ściągnęłam buty, co naprawdę nie było łatwe, bo moje buciki są wysokie i do tego zapinane na dwa rzepy. Potem oczywiście zdjęłam skarpetki, bo w domu lubię chodzić na bosaka mimo, że dywanów u nas jak kot napłakał. Ale mama była zdziwiona!
Gorzej jest oczywiście z ubieraniem. Nie umiem sobie sama założyć tego co pościągam, no czasem kapelusz uda mi się z powrotem umiejscowić na głowie, ale i tak mama go zawsze musi poprawić. Ale gdy mnie poprosi to zawsze przyniosę buciki albo skarpetki. Przynajmniej tyle.
A najbardziej chciałabym sama jeść. I to nie tylko owoce, kanapki czy chrupki, ale takie prawdziwe jedzenie z miseczki albo talerzyka. Dzisiaj postanowiłam spróbować zjeść obiad łyżką. Do tego celu zostały zakupione specjalne anatomiczne sztućce, które mają mi to ułatwić. I muszę powiedzieć z niekłamaną radością, ze poszło całkiem całkiem! Najgorzej było z nabieraniem jedzenia i tu jeszcze pomagała mama, ale za to zawartość łyżki udawało mi się przetransportować do buzi! Potem tylko trochę mi się już znudziło i wróciłam do starej sprawdzonej metody - jedzenia palcami. Szkoda tylko, że przy niej się tak bałagani.
Myślę sobie - pierwsze koty za płoty! Jeśli nauczyłam sie pić z kubeczka to i może tymi sztućcami sobie oka nie wykole!

Brak komentarzy: