niedziela, 18 listopada 2007

Weekend

Bardzo lubię siedzieć w domu z mamą, ale ... Jestem osobą kontaktową i lubię błyszczeć w "towarzystwie". Z tego powodu byłam bardzo zadowolona z piątkowej wizyty Frania, Cioci Joli i Wujka Kuby. Było bardzo miło, a ja cały czas się uśmiechałam. No i nie wypadało mi opuścić miłych gości, więc spać poszłam dopiero przed 22 !? Mama co prawda raz po raz odkładała mnie do łóżeczka, ale nie udało jej się mnie uśpić. Dostałam piękny prezent - grającego żółwia.
Lubię też bardzo wychodzić z domu na spacerki. Z mamą co prawda staramy sie spacerować codziennie, ale mamy ograniczone możliwości - albo park albo ogródek jordanowski, na wiosnę mamy odwiedzić ZOO. Co innego w weekend. Tata pakuje nas wtedy do samochodu i wyruszamy na wycieczkę. W sobotę, przy okazji szybkich zakupów - dla mnie oczywiście !!! - byliśmy u Freda Flinstona w jaskini. Rodzice zjedli obiad - ze mną nie chcieli sie podzielić, chociaż otwierałam buzię, żeby mi dali chociaż kawałeczek :( a ja oglądałam pływające rybki w takim wielkim telewizorze! Super jest ten telewizor i cały czas był włączony!!!
Dzisiaj tata chciał zjeść zupkę, a konkretnie żurek, bo wczoraj oglądał z kolegami mecz i dziś strasznie późno wstał :) więc wybraliśmy się na poszukiwanie zupki. Ponieważ poszliśmy piechotą, a było trochę zimno to weszliśmy do najbliższej restauracji koło naszego domku - Le Cedre.

Żurku w niej nie było więc rodzice zamówili sobie jakieś inne jedzonko i oczywiście znowu NIC dla mnie!!! Ciekawe jak długo będę jeść tylko samo mleko, kaszki i zupki. Ale ogólnie bardzo mi się tam podobało. Ja w ogóle lubię chodzić do różnych restauracji, bo fajnie jest wybierać dania z menu - zawsze to robię z mamą.

A jak wyszliśmy tata chciał jeszcze zjeść deser. Znalazł nawet bar, ale w końcu zrezygnował :)



Jak widzicie bardzo lubię gości - serdecznie zapraszam! - i wycieczki razem z mamą i tatą :)

Brak komentarzy: