niedziela, 2 grudnia 2007

Jęki

Wczoraj po południu przyjechaliśmy do Dziadków do Białobrzegów. Rodzice skorzystali więc wieczorem z nadarzającej się okazji i kiedy ja błogo spałam, oni siedzieli na imprezce. Ale muszę ich pochwalić, bo grzecznie wrócili do domku przed 11! W ogóle wczoraj miałam super humorek - uśmiechałam się do wszystkich i gaworzyłam. Za to dzisiaj byłam nieznośna. Cały dzień strasznie marudziłam - mamie już pękała głowa. Nie pomagało noszenie na rękach, śpiewanie i tysiące innych rzeczy ... Być może winny jest mój zapchany nosek, który mimo, że regularnie opróżniany - brrr straaaaaaaaaaasznie tego nie lubię! - jednak może mi przeszkadzać. Albo wyrzynają mi się kolejne ząbki, bo chwilową ulgę przynosi smarowanie dziąseł żelem. Ale jem ładnie - prawie cały duży (190 g) słoiczek zupki, cały słoik kaszki na dobranoc (190 g), a oprócz tego około 500 ml mleczka no i oczywiście moje ulubione flipsy. A i gruszka. Mniam mniam była słodziutka :) Więc miejmy nadzieję, że miałam po prostu dzisiaj gorszy dzień - może ciśnienie było do bani? - bo chce żeby mnie wszyscy lubili, a przecież ciężko lubić nieznośną dziewczynkę.

Brak komentarzy: