Wigilię spędziliśmy w Białobrzegach, chociaż z powodu niedociągnięć organizacyjnych ominęła mnie jej większa cześć. Była oczywiście wielka pod sufit choinka, opłatek. Dostałam też piękne prezenty: pieska, który mówi i śpiewa, dmuchaną żabę, dziwną maszynę z kulkami, urządzenie do nauki wstawania i pieniążki, które szybko zostały nie wiadomo dlaczego przejęte przez tatę. Dobrze, że potem mama się nimi zaopiekowała, bo ona jest zdecydowanie rozsądniejsza i na pewno nie wyda ich na jakieś głupoty, a z tatą to nigdy nic nie wiadomo :)

A dzisiaj pojechaliśmy na obiadek do Dziadków do Radomia. Ja oczywiście jadłam swoje mleczko, bo zupka mi zdecydowanie nie smakowała :( I tam też była wielka choinka a pod nią ... prezenty !!! Piękny polarny niedźwiadek, śpiewający motylek, sukieneczka ... Tyle prezentów nigdy nie dostałam! Fajne są te Święta!
Ale nie możemy zapominać o mojej chorobie. Dzisiaj znowu niechętnie jadłam, o piciu to w ogóle nie było mowy, a dodatkowo zrobiłam aż 3 kupki, w tym jedna była niezbyt ładna. Mama trochę się martwi. Dostałam wieczorem pół saszetki enterolu i czekamy ... Oby było dobrze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz